niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 4

~muzyka~
Z naszego pocałunku wyrwało mnie pukanie do drzwi. Szybko odskoczyłam do Zayn'a Malika jakby jego malinowe wargi właśnie zaczęły mnie parzyć, a następnie przetarłam usta dłonią jakbym chciała przez to usunąć wszelkie niewidzialne dowody na to co właśnie przed chwilą zaszło. Już po chwili w pokoju znalazła się blond piękność. Najwidoczniej niczego się nie domyślała ponieważ uśmiech nie schodził z jej różowatej buzi. Na ten widok odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się w jej stronę.
- O, tu jesteś. Wszędzie Cię szukałam skarbie. Ale nie ważne.. Przyszłam dać Ci parę moich rzeczy abyś mogła w nich się przespać, jednak chyba już sama sobie poradziłaś i zorganizowałaś ubrania od Louis'a.- Te słowa Perrie skierowała do nas obu. Najpierw do swojego skarba Zayn'a, a następnie do mnie. Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę, że dziewczyna trzyma ubrania w swoich smukłych dłoniach.
- Dziękuję Ci Perrie, ale jak sama stwierdziłaś, poradziłam sobie już. A Louis chyba nie będzie miał nic przeciwko temu, że podebrałam z jego szafy jedną z koszul. - Znałam na tyle Louis'a, że wiedziałam, iż mówię prawdę. Chłopak ma wielkiego bzika na punkcie swoich rzeczy, jednak mi zawsze wszystkiego odstąpi bez zbędnego proszenia godzinami. Najwidoczniej taki już mój urok.
- Na pewno nie będzie miał Tobie tego za złe. Lubi Cię i to bardzo. - Skwitowała z radosnym uśmiechem Perrie. Na jej słowa spojrzałam na lekko poirytowanego Zayn'a cały czas siedzącego na łóżku z dobry metr ode mnie. - W takim razie chciałam Ci jeszcze raz bardzo podziękować za to, że dzisiaj tu przyjechałaś i pomogłaś nam poprawić moje pomysły. Jesteś rewelacyjna.
- Dobrze Perrie chodźmy już. Rose na pewno jest bardzo zmęczona i z wielką ochotą położyłaby się już spać. - Odpowiedział za mnie wstający Zayn. Najwidoczniej wyczuł idealny moment ucieczki zanim bym jeszcze zmieniła zdanie co do ślubnych dekoracji i dodała tam coś jeszcze bardziej obciachowego. - Dobranoc. Kolorowych snów. - Skwitował trzymając za biodra blondynkę i prawie wypychając ją z pomieszczenia. Przesłałam mu delikatny uśmiech na co on puścił w moją stronę perskie oczko.
- Dobranoc Wam. - I takim sposobem znów zostałam sama w brązowym pokoju należącym do Tomlinson'a. Ułożyłam się po lewej stronie łóżka. Zawsze wolałam nie wiedzieć czemu spać bliżej okna. Po jakimś czasie zaczęłam robić się senna. Bardzo chciałam poczekać na Louis'a aby z nim porozmawiać, jednak on za nic nie chciał się pokazać w swoim pokoju. W końcu już odpuściłam i zamknęłam oczy chcąc zasnąć.
- Już jestem. Stęskniłaś się za mną prawda?! Przepraszam ale chłopacy mnie zagadali odnośnie naszego zespołu, a jak się o tym gada to czas leci nie ubłagalnie szybko. - Tak jak myślałam. Kiedy w końcu stanę się zmęczona i będę miała ochotę się położyć spać to odnajdzie się zaginiony chłopiec w pasiastej bluzeczce oraz czerwonych spodniach. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na Louis'a, który właśnie ściągał z siebie spodnie oraz bluzkę. Jakoś zawsze próbowałam unikać spoglądania na jego prawie, że nagie ciało. Bałam się, że przyłapie mnie na tym Zayn i pojawią się nikomu niepotrzebne sprzeczki. Ale teraz miałam do tego prawo. Mogłam napalać się na jego nagi, umięśniony tors na którym można było odnaleźć parę tatuaży. Chyba nawet robiłam to zbyt długo, albo moje oczy przepełniły radosne iskierki, ponieważ szatyn się melodyjnie zaśmiał. Wspominałam już o tym, że chłopak ma cholernie zaraźliwy śmiech? Nie?! W takim razie wspomnę o tym jeszcze raz. JEGO ŚMIECH PO PROSTU POTRAFI ZABIĆ! Nawet całkowity pesymista przy nim zacząłby się śmiać. Nie byłam gorsza i również to uczyniłam. - Czy Ty masz na sobie moją koszulę?- Słysząc jego słowa przytaknęłam delikatnie głową nie zwracając zbyt dużej uwagi na lekko przymrużone oczy pana Marchewki.
- Tak mam. Ładna prawda?- Chłopak zaśmiał się ponownie, tylko tym razem z moich słów
- Tak masz rację, ładna. Ale na pewno tą pięknością nie równa się drobnej blondyneczce, która ją właśnie na sobie ma. - Stwierdził również siadając na łóżku naprzeciw mnie. Na te słowa delikatnie się zarumieniłam. Miałam ten cholerny problem, że nie potrafiłam opanować takich uczuć. Jedno słowo i PACH! Już ukazują się różowate rumieńce. Opuściłam głowę delikatnie w dół aby chłopak tego nie zauważył, jednak się nie udało ponieważ już po chwili jednym palcem uniósł mój podbródek czego wynikiem było spojrzenie prosto w jego niebieskie oczy, w których bez problemu można było odnaleźć całą gromadkę przepełnionych szczęściem ogników.
- Tak cholernie stęskniłem się za tymi rumieńcami. Brakowało mi ich i brakowało mi Ciebie. Dlaczego nie dawałaś znaków życia?- Mimo, że już dobrowolnie wpatrywałam się w jego tęczówki to on i tak, i tak nie odciągnął swojej dłoni od mojej twarzy. A nawet wręcz przeciwnie. Ułożył ją na moim prawym poliku i opuszkiem kciuka przejechał miejsce, w którym większości pojawiają się moi różowi towarzysze.
- Przepraszam Lou. Nie chciałam abyście wy też stracili na tym. Ale byłam przekonana, że Zayn na pewno powiedział wam swoją wersję wydarzeń i na pewno macie mi coś za złe, coś co może wcale nie miało miejsca w moim życiu. Przecież to, Zayn pierwszy się z całą waszą czwórką przyjaźnił, a ja pojawiłam się długi czas po tym. Nie chciałam Cię zranić. Chciałam tylko raz na zawsze zapomnieć o Zayn'ie. Już prawie mi się to udało osiągnąć, aż przedwczoraj nie poznałam nowej pary i znów ten cały bajzel pojawił się na nowo. - Mówiąc to ułożyłam swoją smukłą dłoń na jego zawsze zimnej dłoni, która teraz spoczywała na moim poliku. Bacznie lustrował moją twarz wzrokiem i wsłuchiwał się w każde słowo jakby od tego zależało jego życie. Chyba tak wygląda człowiek zakochany. Ciekawe czy ja te 2 lata temu też tak wyglądałam razem z Zayn'em. Moim zdaniem gdyby teraz porównać Louis'a z Zayn'em takim jaki był na studiach, to Lou  mimo, że nic nas nie łączy okazuję mi o wiele więcej skruchy, troski, szacunku i przede wszystkim miłości, a Zayn słuchał bo musiał. Jednym uchem mu wlatywało, a drugim wylatywało i to by było na tyle.
- Rozumiem. Ale na przyszłość pamiętaj Rose, że zawsze będziemy stali za Tobą murem. Może i masz rację, że Zayn jest naszym przyjacielem, ale wiemy jaką ma czasem bujną wyobraźnie i nie zawsze uważamy, że robi coś słusznie i się z nim nie zgadzamy. A jeśli chodzi o mnie, to nie ważne czy postąpiłabyś dobrze czy źle zawsze masz we mnie wsparcie i to na pewno o wiele większe niż u reszty. Przecież bardzo dobrze o tym wiesz i to już od wielu lat. Jesteś naszym oczkiem w głowie, o które trzeba się troszczyć aby znów nam gdzieś nie zwiało na parę lat.- Słysząc te słowa po prostu nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Louis miał w takich sprawach umysł jak jakiś pediatra, który rzuca właśnie takimi tekstami, które na prawdę jest trudno przebić. Teraz poczułam, że na prawdę Lou nie jest mi obojętny. On widząc moje zagubienie na twarzy chyba do tego samego doszedł ponieważ delikatnie przybliżył twarz do mojej, a następnie złożył na moich wargach prawie, że niezauważalny pocałunek. Pragnęłam go. Wiedziałam, że on mnie w tym momencie też. Dał mi do zrozumienia, że już od naszego pierwszego spotkania zawsze byłam dla niego najważniejszą osobą i zawsze na mnie czekał. Troszkę zdziwił mnie czyn szatyna. W końcu to był pierwszy nasz pocałunek. Chłopak często tego próbował ale za każdym razem go odpychałam. Tym razem nie miałam zamiaru tego zrobić. Gdy chłopak delikatnie odsunął się ode mnie, ja uśmiechnęłam się radośnie w jego stronę, a następnie to ja naparłam na niego i zaczęłam całować jego ciepłe wargi. Szybko odwzajemnił to przez co narodził się między nami subtelny, namiętny oraz pełen uczuć pocałunek, którego zapamiętam chyba już na zawsze. A jeśli nawet nie to zrobi to za mnie sam Louis. Chyba Tomlinson pragnął znacznie więcej przez co ostrożnie ułożył nasze ciała na kołdrze nie przerywając ani na moment pocałunku. Czułam jego ciepłe wargi na mojej szyi oraz obojczykach, a następnie znów wracały do ust zahaczając na moment o żuchwę. Dłońmi delikatnie pieściłam jego nagi tors, na którego widok po prostu nogi się pode mną uginały. Chciałam to z nim zrobić. Sama nie do końca wiedziałam dlaczego. Po prostu chciałam. Może spowodowane to było chwilą, a może chciałam po prostu wynagrodzić mu tak długie czekanie i cierpliwość w stosunku do mnie. Gdy chłopak ostrożnie odpinał guziki swojej koszuli, a właściwie to na tą chwilkę mojej, usłyszałam głośne miauczenie zza ściany. Oderwałam się od jego ust i spojrzałam w tamtym kierunku. Nie trzeba było długo czekać aby dojść do tego, kto to uczynił. Harry. Zapewne już spał i śnił o tym, że jest kotem, co dość często mu się zdarzało. Nie mogąc się powstrzymać parsknęłam głośnym śmiechem. Louis z początku nie był tym zbytnio zadowolony, jednak już po chwili jego śmiech również mi towarzyszył. Chyba w tym momencie skończył się czas na czułości, który przypadkiem zarządził Harry z pokoju obok.
- Wielkie dzięki Hazza.- Mruknął do ściany Louis po czym zszedł ze mnie i ułożył się po prawej stronie łóżka mając w zamiarze pójście spać. Poszłam w jego ślady i również już po chwili leżałam tak jak wcześniej przed przyjściem Louis'a. Skradłam jeszcze szybkiego całusa z jego malinowych warg po czym odwróciłam się do niego plecami.
- Dobranoc Lou.
- Dobranoc słoneczko.- Odpowiedział mi mój dzisiejszy towarzysz w łóżku po czym mocno wtulił się w moje plecy jednocześnie przytulając mnie do siebie.
~~*~~
Z rana obudziły mnie promienie słoneczne świecące prosto w moje jeszcze zamknięte powieki. Otworzyłam je leniwie po czym spojrzałam na drugą stronę łóżka.Nie zastałam tam Louis'a. To było dziwne bo bardzo dobrze wiem, że Tomlinson jest śpiochem. Tak w zasadzie to tak jak każdy z One Direction. Chociaż i tak najdłużej śpi Zayn, jego nikt nie pobije. Leniwie wygramoliłam się spod kołdry, którą najwidoczniej musiał okryć mnie Louis, kiedy już zasnęłam, a następnie stanęłam bosymi stopami na zimnych panelach. Nie za bardzo miałam ochotę przebierać się teraz dlatego bez spoglądania nawet w lustro zeszłam na dół. Słysząc skrobanie łyżką o miskę od razu udałam się za tym dźwiękiem. Jak mogłam się pomylić. Był to Louis, który zawsze z rana je płatki śniadaniowe zalane mlekiem, a obok niego przyrządzał sobie śniadanie, albo któryś już z kolej posiłek nasz kochany głodomór.
- Dzień dobry żarłoki.- Powiedziałam z radosnym uśmiechem dosiadając się do blatu kuchennego obok Louis'a. Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłam za miskę stojącą przed Tomlinson'em i dosunęłam ją do siebie, a następnie zaczęłam konsumować jego śniadanie.
- Cześć słoneczko.- Odparł Louis w moją stronę po czym zmierzył mój czyn i z lekko niezadowoloną miną odparł. - Tak w zasadzie to miałem zamiar to dokończyć, a Tobie zaoferować naleśniki ale jak tam sobie wolisz. Dobrze się spało? Śniło Ci się coś?
Już chciałam odpowiadać, kiedy akurat wyprzedził mnie Nialler strasznie podniecony.- Wiecie co dzisiaj mi się śniło?! - Spojrzałam z zapytaniem na Louis'a, a on na mnie po czym lekko się do siebie uśmiechnęliśmy.
- Byłeś w swojej własnej krainie gdzie wszyscy byli kanapkami, i Ty jako ten zły władca kiedy zrobili coś złego to zjadałeś ich?- Dopytał BooBear na co ja się melodyjnie zaśmiałam.
- To też. Ale coś ciekawszego. Pamiętacie jak, kiedyś była impreza na studiach gdzie zjechało się parę szkół?- Po raz kolejny zrobiliśmy to samo. Spojrzeliśmy się na siebie po czym lekko przytaknęliśmy głowami dając możliwość dokończenia Horan'owi.- No i w śnie dzisiaj właśnie tam byłem. A pamiętacie co się stało kiedy wróciliśmy do pokoju Zayn'a gdzie wszyscy mieliśmy się przespać? - W tej chwili Louis delikatnie przytaknął głową, a ja wiedząc co zaraz powie Niall spuściłam swój wzrok mając wrażenie, że zaraz spalę się ze wstydu. - No i śniło mi się, że właśnie wracaliśmy do pokoju i gdy tylko my w czwórkę otworzyliśmy drzwi zobaczyliśmy posuwającą się Rose i ...
- O czym mówicie?- Teraz już całkowicie zamarłam. W kuchni pojawiła się Perrie i to właśnie w takim momencie, kiedy Niall opowiadał o tym jak kiedyś przypadkiem nakryli mnie oraz Zayn'a na kochaniu się podczas jednej z imprez. To było strasznie kompromitujące. Zwłaszcza dlatego, że mimo tego, iż zobaczyliśmy naszych przyjaciół to Zayn nie miał ochoty sobie przerywać. Gdybym wtedy nie zrzuciła go z siebie to raczej doszedłby do szczytu przy swoich kumplach.
- A właśnie opowiadam co mi się śniło. To znaczy w śnie wróciłem do pewnego wydarza z życia studyjnego. To były jaja.- Stwierdził radosny Niall. Chyba nie przejął się tym zbytnio, że gdyby wypowiedział imię swojego kumpla to zdradziłby nasz mały sekret.
- To co Ci się takiego interesującego śniło?- Dopytywała dalej Perrie nalewając sobie do szklanki soku.
- A kiedyś przyłapaliśmy Rose jak się.. można powiedzieć pieści z takim jednym. To i tak było nic bo koleś zbytnio nie miał ochoty przestawać tego robić.- Chyba Niall zrozumiał w porę, że nie wypada nazywać tego kolesia po imieniu.
- Niall skończ proszę. To jest nie warte wzmianki. Ten facet był zwykłym dupkiem. Niby byłam w nim zakochana i już planowałam idealną przyszłość, a jednak okazał się skończonym frajerem.- Wytłumaczyłam w skrócie, jak wyglądał kiedyś narzeczony blond piękności
- O jakim frajerze mowa?- No pięknie! Tego brakowało, aby właśnie osoba obgadywana dołączyła się do już mini zebrania w kuchni. Najwidoczniej, Zayn wcale nie zorientował się, że to o nim mowa albo nie do końca słuchał moich pierwszych słów.
- Niall w śnie miał wspomnienie o tym, jak kiedyś przyłapali Rose oraz jakiegoś kolesia razem w łóżku i ponoć mimo ich obecności nie chciał skończyć. Ale Rose mówi, że był chodzącym frajerem i niepotrzebnie zmarnowała na niego czas - Wytłumaczyła blond piękność swojemu narzeczonemu po czym ucałowała jego polik wcale nie przejmując się tym, że wszyscy na nich patrzymy.
Chyba Zayn zrozumiał o jakiego frajera tu się rozchodzi. Spojrzał na mnie lekko przerażonym wzorkiem po czym delikatnie przytaknął głową, na słowa Perrie. - A czemu bronicie tylko Rose może ten koleś miał powód, do którego tak się zachował. I tu nie chodzi mi tylko o to, że prawie skończył przy swoich najlepszych kumplach ale także o to, że nazywacie go frajerem.- Zayn zaczął się bronić. Tak jak się spodziewałam Louis już miał zamiar mu wygarnąć tylko gdyby to zrobił to na pewno nie użyłby słowa frajer tylko po prostu Zayn albo Malik, jak to często mówili do siebie po nazwisku. Nie mogąc do tego puścić szybciutko odnalazłam jego wielką dłoń po czym połączyłam ją w uścisku z moją dłonią i delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Chyba pomogło ponieważ on zrobił to samo i znów się rozluźnił. Ja to jednak mam dar...
- Ale kochanie my nie mówiliśmy, że Niall był tam z kimś jeszcze..- Powiedziała troszkę niepewnie Perrie po czym spojrzała raz na mnie, a drugi raz pytająco na Niall'a.
- Nie?! To znaczy... Niall kiedyś mi to już opowiadał. Przyleciał potem od razu do mnie i mówił, że spotkał swojego starego znajomego wraz z Rose w łóżku. I z tego co pamiętam to mówiłeś, że... byłeś tam razem z Lou, prawda Lou?- No tak cały Zayn. Myślenie nigdy nie jest jego mocną stroną. Ja na miejscu Perrie bym mu w to nie uwierzyła. Przecież więcej było w tym zdaniu jąkania niż poprawnej wypowiedzi, a po za tym jeszcze miesza w to swojego niczemu nie winnemu przyjaciela. Faktycznie ma troszkę bujną wyobraźnie. Jednak chyba Perrie albo jest taka głupia, albo tak zakochana w nim, że tylko radośnie się do niego uśmiechnęła i przytaknęła ze zrozumieniem głową.
- Mnie stary w tą historię nie mieszaj. Załóżmy, że byłem pijany i grałem na banjo.- Po tych słowach Louis wstał ze swojego miejsca i udał się do salonu. Nie miałam ochoty patrzeć na jakieś głupie gierki Zayn'a oraz Perrie, dlatego śmiejąc się pod nosem ze słów marchewkowego odkurzacza poszłam w jego ślady i już po chwili siedziałam obok niego na wielkiej kanapie wtulając się w jego bok.
- Na prawdę?! Na banjo..?! - Zapytałam przez śmiech po czym spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
- Nie wierzysz w to, że umiem grać na banjo?! Kiedyś Ci zagram, ale takie koncerty to tylko po pijaku moja księżniczko.- Przyznał z radosnymi iskierkami tańczącymi w jego tęczówkach po czym złożył na moich ustach słodki pocałunek.
~~~*~~~
Przepraszam, że już minęły 2 tygodnie od mojego poprzedniego opublikowanego rozdziału i, że musieliście tak długo czekać na ten. Ale to nie tak, że nie dodawałam go z czystego lenistwa tylko dlatego, że mam małe problemy rodzinne. Pewna osoba.. bardzo ważna dla mnie jest chora i to nie jest zwykłe przeziębienie dlatego nie mogę zbytnio się skupić aby coś napisać. Moim zdaniem ten rozdział również jest jedną wielką chodzącą wypociną i nie ma składu ani ładu, ale tak samo sądziłam o poprzednim, a wam się on straszliwie podobał ;)
Proszę, jeśli już to czytasz to daj ten jeden komentarz. Nie musi on być miły.. ma być szczery co tak na prawdę sądzisz o moim opowiadaniu. Może dzięki niemu coś jeszcze bardziej ulepszę w nim, a każdy komentarz daję mi porządnego mobilizującego kopa w tyłek, przez którego piszę o wiele szybciej kolejne rozdziały. Również mam prośbę abyście polecali mój blog na fb albo twitterze bądź każdym innym portalu społecznościowym, na pewno bardzo serdecznie wam za to podziękuję. Również możecie zadawać pytania na ASK.FM na pewno odpowiem ;)

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 3

~muzyka~

- Na prawdę słodko razem wyglądacie. Byliście kiedyś parą?- Z rozmyśleń związanych z Louisem wyrwała mnie blond piękność swoim melodyjnym głosem. Spojrzałam w jej kierunku cały czas stojąc blisko przyjaciela, który nie miał najmniejszej ochoty wypuszczać mnie z objęć.
- Nie. Nigdy nie byliśmy razem, ale w sumie warto byłoby przypomnieć sobie stare czasy, prawda Lou?- Mówiąc te słowa z początkiem wpatrywałam się w Perrie, jednak potem szybko się na tym przyłapałam, że te słowa są tak w zasadzie kierowane do Louisa, a nie do blondynki. Dlatego odwróciłam głowę w stronę szatyna i zachęcająco się uśmiechnęłam. Chyba bardzo spodobał się mu ten pomysł ponieważ obdarzył mnie szerokim uśmiechem, a następnie ucałował mój miękki polik. Nie dało się ukryć, że bardzo spodobał mi się ten gest. Zwłaszcza, że cały czas w tym samym pomieszczeniu znajdował się Zayn, który był naocznym świadkiem tego, że ja dopiero zaczynam się rozkręcać.
- Perrie kochanie, chyba chciałaś coś pokazać Rose, prawda? W końcu po coś tu przyszła. - Szybko skwitował Zayn moją obecność tutaj. Może i miał rację, że przyszłam tu z początkiem tylko po to. Jednak, kiedy dowiedziałam się, że chłopcy też tu mieszkają to moja wizyta aby zemścić się na Zayn'ie bardzo szybko przerodziła się w towarzyskie odwiedziny.
- Zayn Misiu, nie przeszkadzaj im teraz. To co chciałam pokazać Rose może zaczekać, a ich zakochane spojrzenia aż się proszą o chwilkę prywatności- Najwidoczniej Perrie chciała mnie obronić przed złym zachowaniem Zayn'a. Jednak ja mimo wszystko odsunęłam się od Louisa, który był bardzo zawiedziony tym czynem, po czym odparłam spoglądając w ich stronę.
- Nie w porządku. Zayn ma rację. Przyszłam tu abyś pokazała mi twoje pomysły na ślub, a to że spotkałam tu bardzo dawno nie widzianych przyjaciół to zwykły bonus. A więc co tam masz?- Po tych słowach Perrie jeszcze raz spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem za słowa jej narzeczonego po czym udała się na moment na górę zostawiając mnie z piątką chłopaków. Po chwili podszedł do mnie ponownie Louis i chwytając moja wąską talie jedną dłonią zaprowadził mnie do aktualnie wolnej kanapy i pozwolił mi na niej przysiąść, a on dosiadł się zaraz obok prawie siadając mi na udach.
- Jest o Ciebie cholernie zazdrosny- Usłyszałam szept docierając do mojego prawego ucha oraz czułam ciepły oddech Lou na mojej nagiej szyi. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i specjalnie nie pochylając się nad jego uchem i nie szepcząc mu w nie, tak jak on to uczynił, abym tylko ja to usłyszała, odparłam
- I właśnie taki ma być przez te najbliższe pół roku. - Chyba Zayn domyślił się, że to o niego się rozchodzi bo spojrzał się niepewnie w naszą stronę po czym usiadł po mojej lewej stronie, choć w stosunku do Lou zachował o wiele większy dystans.
- Rose, ślicznie wyglądasz. Powinnaś częściej chodzić w sukienkach. Chociaż ładnemu we wszystkim ślicznie. Zayn, ja na Twoim miejscu żałowałbym, że tak się zachowałeś w stosunku do naszej piękności.- Odparł Liam, który spoglądał w moją stronę z serdecznym uśmiechem. Cały czas zachowywał się, jak najprawdziwszy przyjaciel. A po tych słowach miałam wielką ochotę wstać i go po prostu wyściskać.
- Nie wpieprzaj nosa w nie swoje sprawy. Lepiej zajmij się Danielle.- Burknął znacząco poirytowany Zayn. Już to, że tu jestem na pewno mu się niezbyt podobało, a co dopiero takie docinki ze strony swoich kolegów. Jednak teraz widać, że to ja skradłam ich serca, a nie on. I, że to ja w tej walce mam całkowicie ich poparcie. - Co ona na takie teksty, o innych dziewczynach?!
- Zayn! Zachowuj się. Co się ostatnio z Tobą dzieje?!- Chyba właśnie Perrie zjawiła się w odpowiednim miejscu i czasie. Bo gdyby nie rozbrzmiał jej lekko poirytowany głos to raczej Liam by mu odpowiedział coś nie miłego, a on nie wiedząc jak się wybronić po prostu by wstał i przywalił własnemu przyjacielowi. Skąd ja to wszystko wiem?! Znam ciało Zayn'a na wylot. I jako pierwsza mogę zwrócić na to uwagę, jakimi gestami okazuję tak jak, np. teraz złość. Przez ciągłe zaciskanie i puszczanie wolno uścisku dłoni oraz poruszanie lewą nogą jakby miał jakieś drgawki.
- Przepraszam- Mruknął pod nosem po raz kolejny rozluźniając uścisk dłoni
- Odkąd wróciliśmy wczoraj ze spotkania z Rose zachowujesz się jakoś inaczej. Wrzeszczysz na wszystko i wszystkich. Chyba to bliskie spotkanie ze ścianą nieźle Ci namieszało.- Słysząc jak Perrie znów wspomina o zderzeniu Malika ze ścianą, co było oczywiście kłamstwem spojrzałam w dół. Teraz najbardziej interesującą rzeczą w tym pomieszczeniu były moje łososiowe buty. Chyba Louis nie słyszał tej opowieści, albo właśnie wiedział co tak na prawdę się stało i po prostu wybuchł głośnym śmiechem. Przeniosłam na moment wzrok w jego stronę. Tomlinson zawsze miał strasznie zaraźliwy śmiech. Chociażby mnie nim zawsze zarażał. Dlatego teraz nie mogło być inaczej i widząc go w takim stanie sama lekko zachichotałam.
- Tak, tak. Bardzo śmieszne, na prawdę boki zrywać.- Skwitował nasze zachowanie Zayn
- Przerasta Cię to wszystko?- Dopytywała dalej jego narzeczona siadając obok mnie, a po swojej drugiej stronie miała swojego wybranka, który nie chcąc odpowiadać na jej pytanie po prostu uznał za najlepszą drogę ucieczki spoglądanie bezsensownie w jeden punkt, tak jak ja to jeszcze niespełna 5 minut temu robiłam ze swoimi butami, choć on wybrał swoje palce. Widząc, że mimo wszystko prawie wszyscy się na niego wpatrują ja przejęłam sprawę w swoje ręce i wyjęłam bez pytania z rąk Perrie zielony segregator.
- Dobra pokaż co tam wymyśliłaś ciekawego. Bo z takim tempem to może za tydzień stąd wyjdę.- Po tych słowach czułam, że to teraz wszyscy się na mnie patrzą, ale w końcu nie są mi to obce osoby, więc nie stresowałam się tym ani troszkę. Perrie otworzyła segregator, który teraz właśnie znajdował się na moich kolanach. Tak jak na mojej twarzy można było zauważyć uśmiech i jakieś koloryty skóry, tak teraz tylko i wyłącznie przerażenie, smutek i ból. Co było na pierwszej stronie?! Pełno ich wspólnych zdjęć. Jak się całują, przytulają i uśmiechają do siebie wielce zakochani. Mimo tego, że przyzwyczaiłam się w miarę do tego, że znajduję się już od dłuższego czasu w tym samym pomieszczeniu co Zayn. To, to mnie po prostu zmroziło. Chłopak na tych zdjęciach wyglądał tak jakbym w ogóle nie miała miejsca w jego życiu. A w końcu spędziliśmy ze sobą 4 lata to o połowę więcej niż ten czas, który on spędził z Perrie. Wyglądał tak jakby Perrie była jego pierwszą i ostatnią miłością, a ile razy mnie o tym zapewniał, że to ja nią jestem. Wgapywałam się bezsensownie w te zdjęcia. Miałam teraz wielką ochotę wyżyć się na nich przez zgniatanie i cięcie ich na tysiące możliwych sposobów. Chyba Louis podłapał to, że takie obrazy ranią straszliwie moje serce. Dlatego chwycił moją dłoń i splótł ją razem ze swoją w mocnym uścisku. Spojrzałam się na niego. Przez ułamek sekundy widziałam jego zamazany obraz co mogło świadczyć o jednym. Znowu moje oczy chciały zrobić mi na złość i wypuścić zupełnie niepotrzebne płyny z moich oczu.
Już od jakiegoś czasu w pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Chyba Liam również zauważył, że jestem znów na skraju przepaści, dlatego szybko zabrał głos. - No Perrie i o co chodziło z tymi zdjęciami? Co Ty chciałaś z nimi zrobić?- W tym czasie kiedy Perrie była zajęta spoglądaniem w nie i nie zwracała na mnie uwagi Lou kciukiem swojej drugiej dłoni otarł jedną łzę, która spływała wolno po moim policzku. Tylko na jedną łzę sobie pozwoliłam i na więcej nie miałam zamiaru. W końcu nie mogłam pokazać Zayn'owi, że jestem cały czas tak cholernie słaba.
- Tak właśnie, dzięki Liam za przypomnienie. Wpadłam na taki pomysł aby te nasze zdjęcia dać do drukarni aby wydrukowali takie małe karteczki z nim w środku, a następnie dać to jakiemuś cukiernikowi, aby poowijał cukierki, właśnie w te papierki. Wtedy każdy gość dostałby taki drobny upominek w postaci paru cukierków z naszymi wspólnymi zdjęciami. Co Ty na to?- Perrie mówiła to wszystko bardzo szybko i z wielkim przejęciem, jakby od tego zależało jej życie. No może życie blond piękności od tego nie zależy, ale idealny ślub, wesele oraz zadowolenie gości tak. To był na prawdę genialny pomysł, ale w końcu nie mogłam pozwolić jej na to, aby goście na weselu byli zadowoleni. Nikt nie miał być zadowolony. Ani ona, ani pan młody w postaci Zayn'a, ani goście, ani DJ. Po prostu nikt. No może z wyjątkiem mnie, bo ja wtedy nie dość, że będę zadowolona to jeszcze do tego ogromnie spełniona.
- Ahm, nie. Wybacz, że to powiem ale to jest tandetne. Na prawdę myślisz, że ludzie zachowają sobie te cukierki do końca życia?! Nie. Oni jak tylko usiądą i zobaczą słodkie to od razu się na to rzucą i nie zauważą nawet, że było tam jedno z tych właśnie zdjęć.- Mówiłam na prawdę szybko i spoglądałam głęboko w oczy Perrie, aby mi uwierzyła w to kłamstwo. Znów czułam na sobie wzrok chłopaków. Spojrzałam w ich stronę na moment. Wszyscy na mnie patrzyli z ogromnym zdziwieniem, że właśnie takie coś powiedziałam. - Może zwrócą na to uwagę dopiero przy zgniataniu papierka, ale wtedy stwierdzą, że skoro już zjedli to żebyś się nie zorientowała to zgniotą i po prostu wrzucą do kieszeni garnituru bądź do torebki, a przy lepszym pierwszym śmietniku wyrzucą. Oczywiście to jest tylko i wyłącznie wasza decyzja czy chcecie te cukierki czy nie. Ja wyraziłam swoje zdanie na ten temat i tyle. A jeśli chcecie to mogę zaraz zadzwonić do drukarni oraz do cukiernika i wszystko będzie na za 2 tygodnie.
Najwidoczniej Perrie zamurowało. Spojrzała na Zayn'a, który wgapiał się we mnie prawie, że z otwartą buzią. Przesłałam jej jeszcze wymuszony, przyjazny uśmiech.- Nie wiesz. To my sobie chyba podarujemy. Nie chcemy zostać zgnieceni. Na samą tą myśl już mi jakoś tak niemrawo.
~~~*~~~
To jeszcze trwało z parę godzin. Ale udało mi się. Zabiłam prawie każdy pomysł jaki podała Perrie, albo go lekko zmieniłam. Tak jak, np. Miały być fioletowe dodatki, a ja je zmieniłam na limonkowe wciskając jej kit, że taki kolor teraz króluję na rynkach ślubnych i w to uwierzyła. To na pewno będzie najciekawszy ślub wszechczasów  Co to, to na pewno. Ale na pewno nie będzie idealny, a nawet wręcz odwrotnie.

- Dobrze to chyba byłoby na tyle. Bardzo dziękuję Ci Perrie, że mnie zaprosiłaś do was do domu. Znów miałam przez to możliwość spotkania się ze starymi przyjaciółmi, ale teraz już czas na mnie bo już jest na prawdę późno.- Zamknęłam segregator i odłożyłam go na stolik, a następnie wstałam z kanapy. Chociażby miałam taki zamiar ponieważ gdy tylko lekko się uniosłam znów wróciłam do tej samej pozycji. Co było tego sprawdzą?! A tak w zasadzie to chyba lepiej powiedzieć, kto? Tak właśnie. Kochany Louis, który pociągnął mnie z powrotem za nadgarstek.
- Rose, proszę zostań na noc. Przecież jest już strasznie późno. Zawsze lubiłaś drugą część Londynu więc na pewno mieszkasz po drugiej stronie Tamizy. To kawał stąd. Po co masz się tłuc samochodem w nocy. Jeszcze nie daj Boże coś się stanie, i co wtedy?- Słysząc wypowiedź Lou po prostu nie dało się melodyjnie zachichotać. Chyba nie tylko na mnie te słowa tak działały ponieważ Horan oraz Harold również zareagowali podobnie jak ja.
- Lou ma w sumie rację. Jest już późno. Zostań u nas.- Zadecydował za mnie Liam. Ja tylko westchnęłam ciężko. Spojrzałam jeszcze na moment w stronę Perrie, która ochoczo pokiwała głową. Chyba mimo tego, że robię z jej ślubu katastrofę to ona i tak mnie polubiła. W końcu pokiwałam delikatnie głową zgadzając się ze słowami Liam'a.- No dobrze w takim razie Lou i Zayn mają największe łóżka w swoich sypialniach. Zayn śpi z Perrie, więc jego pokój nie wchodzi w grę, ale może Harry przeniesie się na jedną noc do Louisa, a Ty prześpisz się u niego w sypialni, co Ty na to?!- Już chciałam zgodzić się na to, jednak wyprzedził mnie znacznie oburzony Tomlinson
- Nie no, ja przepraszam bardzo. Ale ja nie mam zamiaru spać z Harry'm. On całą noc będzie się do mnie przytulał i mruczał mi do ucha. W takich momentach czuję się wykorzystywany i moja psychika siada.
- No okey. W takim razie weźmiesz do siebie na tą jedną nockę Niallera, a Rose pójdzie do jego sypialni- Liam zachowywał się teraz faktycznie jak Daddy. Rozkazywał wszystkim i układał ich pod siebie, jednak im to chyba wcale nie przeszkadzało. Teraz Liam zachowywał się jak ojciec, a Louis był wkurzającym go synkiem.
- Nie. On też odpada.Wybaczcie ale chce dożyć starości, a jeśli zamkniecie mnie w jednym pomieszczeniu z Niall'em po tym co on dzisiaj zjadł to nie wyjdę stamtąd żywy. On mnie zaczadzi! - Słysząc jego słowa delikatnie zachichotałam spoglądając na zjadającego kolejną kanapkę Horan'a. Może i Louis miał rację. To na pewno nie byłaby udana nocka z przyjacielem. Liam chyba chciał zaproponować teraz siebie, ale Louis go wyprzedził. -Mogę spać z Rose. Tylko i wyłącznie z Rose. W końcu skoro mam z naszej czwórki jako jedyny duże łóżko to po co przestawiać jeszcze jednego z Was. Po prostu nasza królewna pójdzie spać do mnie. I będzie Si.
- A czy ja mam jakiekolwiek prawo głosu i decyzji?!- Zapytałam rozbawiona tą całą sytuacją. Jednak chyba odpowiedzią na moje pytanie były twarze spoglądających w moją stronę chłopaków, którzy kiwali przecząco głową.- No okey, w takim razie śpię z Lou.
- Super! W takim razie ostatni pokój po prawej na pierwszym piętrze.- Dopowiedział zadowolony z siebie Tomlinson. Nie chciało mi się już nawet tego komentować. Byłam zmęczona, w końcu jak zawsze mając taką pracę dlatego pożegnałam się z chłopakami oraz Perrie przez niedbałe machnięcie ręką i powiedzenie Dobranoc po czym udałam się za wskazówkami Lou do jego pokoju. Jego wnętrze było na prawdę cudowne. Mimo tego, że w pokoju gościły różne odcienie brązu to i tak był bardzo przytulny. Jednak byłam tak zmęczona, że nawet nie chciało mi się zachwycać detalami i po prostu leniwie udałam się do łazienki zamykając jej drzwi na klucz. Zdjęłam z siebie moje wszystkie ubrania po czym weszłam pod natrysk. Strumień ciepłej wody idealnie mi pomógł chociaż na moment zapomnieć o moich problemach z jakimi muszę się teraz użalać. Już parę godzin jestem w tym samym domu co Zayn i jego narzeczona, którą na prawdę kocha. To wcale nie jest takie łatwe patrzeć się na jego twarz co chwile aby Perrie nie nabrała podejrzeń, że ze sobą nie rozmawiamy. Wyszłam spod prysznica i wytarłam się w puchowy ręcznik. No tak. Znowu nie pomyślałam. Weszłam do łazienki bez żadnych ciuchów. W końcu w sukience nie będę spała. Sprawnie założyłam na siebie moją czarną bieliznę, owinęłam mokre włosy w ręcznik, a drugim owinęłam swoje ciało. Wychodząc z łazienki w samym ręczniku miałam nadzieję, że nie wpadnę na Louisa. Chyba los był tym razem po mojej stronie bo gdy tylko weszłam do sypialni nie zastałam tam nikogo. Szybciutko podeszłam do ogromnej dwudrzwiowej szafy i wyjęłam z niej jedną z koszul należącą, jak mniemam do Tomlinson'a, w końcu co by do jasnej cholery miała robić koszula Liam'a w szafie należącej do zżeracza marchewek?! Puściłam ręcznik zostając w samej bieliźnie po czym założyłam na ramiona koszulę, a następnie wzięłam się za zapięcie praktycznie wszystkich guzików, zostawiając wolno tylko jeden u samej góry. Gdy dopinałam ostatni z nich rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę- Powiedziałam na tyle głośno aby osoba za drzwiami mogła dosłyszeć po czym przysiadłam na łóżku i wzięłam się za rozplątywanie ręcznika z mokrych włosów. Drzwi się lekko uchyliły i już po chwili pojawiła się w tej małej szparce głowa Zayn'a. Myślałam, że jak mnie zobaczy to odwróci się i po prostu wyjdzie. Jednak nie. On nawet delikatnie się uśmiechnął w moją stronę
- Cześć, Rose. Jest Lou?- Pokiwałam przecząco głową. Teraz byłam święcie przekonana, że po tym geście sobie po prostu pójdzie. Jednak chyba się pomyliłam. Wszedł całkowicie do środka i zamknął za sobą drzwi po czym obdarował mnie jeszcze szerszym uśmiechem przez co pokazał mi swoje nienaganne uzębienie. - To dobrze, bo chciałem porozmawiać z Tobą w cztery oczy.- Zaczęłam się bać zwłaszcza, kiedy chłopak bez żadnych ogródek przysiadł się tuż obok mnie. Chociaż w sumie to bardziej jego dom niż mój, więc na pewno nie miał zamiaru czuć się w nim niekomfortowo.
- Dobra, albo zaraz powiesz mi o co chodzi albo Cię uduszę za to trzymanie w niepewności- W końcu udało mi się wydusić z siebie jakieś słowa. On natomiast już po raz trzeci zadziwił mnie swoim czynem. Teraz moja smukła dłoń znajdowała się w jego zawsze ciepłych, wielkich dłoniach. Nie cofnęłam jej. Nawet przez moment nie przeszła mi przez głowę taka myśl aby to uczynić. Byliśmy parą przez prawie 4 lata i znamy się na wylot, dlatego trzymanie mojej dłoni mimo tego, że nie mamy ze sobą już nic wspólnego to nic takiego
- Rose dziękuję Ci, że dzisiaj nie wygadałaś Perrie o tym co było między nami na studiach. - Chłopak spoglądał w moje oczy z podzięką- A przyszedłem tu Cię prosić o to abyś jej o tym nie wspomniała. Tak wiem, powinna wiedzieć. Dowie się na pewno, ale wolałbym aby wyleciało to z moich ust.- Chłopak spoglądał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja po prostu nie wiedziałam co mam zrobić
- Kochasz ją?- W końcu udało mi się wyszeptać.
- Bardzo. Jest moją bratnią duszą. Od razu drugą po Tobie- Dodał równie cicho, jakby bał się, że ściany mają uszy.
- Perrie jest na prawdę w porządku dziewczyną i na prawdę ślicznie razem wyglądacie. Okey nie powiem jej nic o nas. Ale moim zdaniem powinna dowiedzieć się o tym jak najwcześniej.- Rozmawialiśmy tak jakbyśmy byli przyjaciółmi, co na pewno nie było prawdą.
- Dziękuję Ci, Rose. Ratujesz mi życie. Mimo, że mnie nienawidzisz to cały czas umiesz pokazać, że masz serce. Właśnie za to Cię kocham- Powiedział przytulając mnie mocno. Znowu nie wiedziałam co mam zrobić. W końcu po niespełna sekundzie i ja go delikatnie przytuliłam
- Ale pamiętaj, że to, iż zgodziłam się siedzieć cicho odnośnie tego co nas łączyło na studiach i dlaczego zerwaliśmy, to nie oznacza, że uczynię ten ślub najśliczniejszą ceremonią jaką świat widział. Wręcz odwrotnie i Ty dobrze o tym wiesz. Więc dzięki temu, że ja Ci pomagam to Ty nie będziesz wtrącał się w sprawy organizacyjne podając jakieś rewelacyjne pomysły, jasne?!- Wypowiedziałam wszystko prawie na jednym oddechu po czym odsunęłam się troszkę od Zayn'a aby spojrzeć na jego twarz
- To właśnie za tą zadziorność Cię cały czas kocham. Ale w porządku idę na taki układ. Już gdy Cię tylko zobaczyłem od razu uznałem, że będę miał najgorszy ślub w historii ślubów.- Znowu zdziwiłam się jego słowami. Najwidoczniej na prawdę kochał Perrie zgadzając się na najgorszy ślub w dziejach. Ale to, że w tak krótkim czasie już drugi raz wyznał mi miłość też było niepokojące. Teraz miałam największą ochotę wykrzyczeć Ja Ciebie też Malik, jednak wiedziałam bardzo dobrze, że nie mogę tego zrobić. Nie teraz i nie po tym wszystkim. Przez te 2 lata próbowałam o nim nie myśleć, a teraz tak po prostu chciałam wyznać mu miłość?! Nie mogło się to stać.
- To dlaczego podpisałeś umowę, skoro wiedziałeś, że to się tak skończy?- Zapytałam z wielkim zdziwieniem
- Bo wiedziałem również, że dzięki temu będę miał możliwość spędzenia z Tobą czasu oraz Cię odzyskam- Chłopak obdarzył mnie jednym z tych swoich niewinnych uśmieszków, a następnie minimalnie przybliżył twarz do mojej
- Czyżby?- Zapytałam rozbawiona jego słowami
- Czyżby.- Powtórzył moje słowa, a następnie złożył na moich malinowych ustach delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się delikatnie. Tym razem o dziwo nie odepchnęłam go od siebie i nawet co zabawne odwzajemniłam go. Bardzo szybko zmienił się nasz pocałunek w czuły, jak w filmach między kochankami. Zayn wplótł dłoń w moje mokre blond włosy, a ja swoją ułożyłam na jego miękkim policzku. Znowu przyszło to samo uczucie co podczas nieoczekiwanego pocałunku w toalecie. Znów czułam się tak jak za czasów studiów. Ale wtedy to było całkowicie dozwolone, w końcu byliśmy razem, a teraz on ma narzeczoną i zachowałam się w stosunku do niej identycznie jak ta wytapetowana ruda lalunia w stosunku do mnie na imprezie absolwentów.

~~~*~~~
I oto właśnie kolejny rozdział :D Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem i mam nadzieję, że ten również się wam spodoba, choć ja się nim nie zachwycam. Jeśli to już czytasz to mam wielką prośbę abyś pozostawił po sobie ślad i napisał jakikolwiek komentarz pod spodem to bardzo mnie mobilizuję i z uśmiechem na twarzy piszę kolejne rozdziały < 3

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 2

Jeszcze przez moment spoglądałam na chłopaka z cwaniackim uśmieszkiem ciesząc się, z jego nieszczęścia, które już niedługo go czeka. W tym wszystkim było mi tylko żal uroczej blondynki siedzącej u jego boku. W końcu ona nie jest niczemu winna i nie powinna ponosić konsekwencji życia studyjnego jej narzeczonego. Zauważyłam, że Zayn próbuję na mnie nie patrzeć zajmując się zabawą swoimi palcami, oraz wpatrywaniem w swoje jasne conversy. Ale jego sprawa, jak wolał. Po chwili przebudziłam się z amoku zemsty nad nim i podsunęłam im stosik kartek, który był umową oraz długopis.
- Oto wasza umowa. Przeczytajcie ją na wszelki wypadek i złóżcie podpisy, a ja za moment wrócę- Powiedziałam odsuwając wygodny fotel po czym wstałam i udałam się do damskiej łazienki. Musiałam trochę ochłonąć. Na sam widok chłopaka po prostu wszystko się we mnie gotowało. Odwróciłam się jeszcze na ułamek sekundy w ich stronę aby upewnić się czy wykonują to o co ich poprosiłam. Zayn najwidoczniej nie był przejęty treścią umowy i po prostu chwycił za długopis, przewrócił na ostatnią stronę i w mgnieniu oka podpisał tak jakby to była kolejna biała kartka podsunięta przez jego fankę, która oczekiwała jego autografu. To i tak było nic ponieważ już po chwili również on przeprosił swoją dziewczynę i ruszył w moją stronę. W pośpiechu zniknęłam za drzwiami damskiej toalety i oparłam się o jedną z umywalek. Podniosłam delikatnie wzrok ku górze i gdy napotkałam swoje odbicie w lustrze westchnęłam głęboko. W głębi duszy modliłam się teraz, aby za moment nie wparował tu Zayn. Miałam nadzieję, że po prostu coś nadusiło mu na pęcherz i musiał zrobić swoją potrzebę fizjologiczną w męskiej toalecie, a następnie bez żadnego problemu wróci do stolika i z godnością tam poczeka na mnie wraz ze swoją dziewczyną. Z tego wszystkiego dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę, że nawet nie zapytałam jej o imię. Ale czy to było teraz ważne?! W momencie kiedy moje życie znów się rozwala? Po chwili z tych rozmyślań wyrwał mnie tak bardzo dobrze znany mi głos z tą seksowną chrypką.
- Co Ty tu do cholery robisz?- Zayn. Któż by inny?! Chyba nie miał ochoty zwracać uwagi na narysowaną panią na drzwiach.
- Chyba o to samo ja powinnam zapytać.- Powiedziałam rozglądając się po wnętrzu toalety, a następnie mój wzrok zawisł na chłopaku. - Fajne spotkanie po latach, co nie? Powinniśmy częściej urządzać takie nieoczekiwane spotkania po tym co mi zrobiłeś na studiach.
- Boże, ile razy mam Ci powtarzać, że nie chciałem żeby tak wyszło. Na prawdę nie chciałem Ci tego zrobić. Dlaczego nie możesz odpuścić i dać mi drugiej szansy?- Chłopak zaczął podnosić głos. Po chwili z jednej z kabin wyszła jakaś dziewczyna i przyglądała nam się ze zmarszczonymi brwiami. A bardziej chłopakowi stojącemu przede mną, w końcu to on jest w niewłaściwej toalecie.
- Dlatego, że tylko osoby słabe, które nie umieją stawić czoła problemom dają komuś drugą szansę.- Bolało. Strasznie mnie teraz to wszystko bolało. Czułam się jak tamtego dnia na imprezie, kiedy przed nim uciekałam, a on mnie gonił i co chwilę powtarzał to co teraz Nie chciałem żeby tak wyszło. - A po za tym rzygać mi się już chce tym twoim Nie chciałem żeby tak wyszło- Wypowiadając ostatnie słowa zmieniłam barwę głosu przedrzeźniając go.- Nigdy, przenigdy nie usłyszałam od Ciebie słowa przepraszam. Wtedy może jeszcze bym wzięła pod uwagę możliwość dania Ci drugiej szansy.- Czułam jak po tych słowach moje oczy robią się szkliste, jednak nie pozwoliłam. Nie mogłam pozwolić na wylanie niepotrzebnych łez, już po raz kolejny przez tego samego frajera.
- Dobrze w takim razie przepraszam. Tak mocno, z całego serca Cię przepraszam- Było słychać w jego głosie skruchę.- Teraz mi wybaczysz i będzie tak jak kiedyś między nami?!- Spojrzał na mnie z nadzieją, że przytaknę głową i rzucę mu się w ramiona.
- Nie. To Twoje przepraszam w tym momencie jest kompletnie nic nie warte. - Burknęłam mu prosto w twarz. Jeszcze przez moment lustrowałam wzrokiem te jego czekoladowe tęczówki, które nawet teraz doprowadzały mnie do szaleństwa. Jednak musiałam być silna. Dlatego wyminęłam go i udałam się szybko w stronę wyjścia z damskiej toalety. Nagle poczułam silne szarpnięcie moim nadgarstkiem i po niespełna sekundzie znalazłam się jakimś sposobem w objęciach Zayna.
- Puszczaj mnie, dup..- Właśnie w tym momencie brunet mi przerwał, przez złożenie na moich malinowych wargach zachłannego oraz namiętnego pocałunku. Czułam się jak w niebie. Jak za czasów studiów, kiedy takimi pocałunkami wymienialiśmy się co 5 minut. Jednak bardzo szybko wróciłam na ziemie i odepchnęłam od siebie chłopaka po czym nie cackając się wymierzyłam mu z otwartej dłoni mocnego liścia w prawy policzek.
- Ocipiałeś?! Nie mam zamiaru znowu wchodzić w te Twoje popaprane gierki, a zwłaszcza robić miłosnego trójkącika z Twoją narzeczoną, która właśnie na Ciebie czeka w lokalu.
- Perrie. - Powiedział chłopak trzymając się za policzek, który momentalnie zrobił się czerwony. Kiedy zauważył, że patrze na niego z niezrozumieniem, dodał jeszcze- Moja narzeczona, która czeka na mnie w lokalu to Perrie. Ma tak na imię
- Dobrze, w takim razie Perrie na Ciebie czeka. A Ty się jeszcze doigrasz i zapłacisz mi za te wszystkie gorzkie łzy, które przez Ciebie wylałam.- Wykrzyknęłam pełna złości po czym odwróciłam się na pięcie- Trzeba było nie podpisywać umowy, której teraz tak łatwo nie zerwiesz, a Twój ślub będzie jednym wielkim pośmiewiskiem- Mruknęłam jeszcze pod nosem, na tyle głośno aby chłopak to usłyszał po czym wyszłam z toalety i wróciłam do stolika odbierając od Perrie umowę, na której właśnie składała podpis. Po krótkim czasie dołączył do nas Zayn z cały czas czerwonym i lekko napuchniętym polikiem. Chyba bardzo szybko zwróciła na to uwagę Perrie bo od razu chwyciła jego twarz w swoje smukłe dłonie i zaczęłam przyglądać mu się z każdej strony wypytując co się stało.
- To nic takiego kochanie. Po prostu zagapiłem się i wpakowałem się przypadkiem w ścianę.- Skłamał jej w żywe oczy chłopak po czym gdy tylko jego narzeczona go przytuliła, on spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Szczerze mówiąc odetchnęłam z ulgą, kiedy chłopak mnie nie wkopał przy Perrie. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie. Troszkę jeszcze rozmawialiśmy wspólne, a raczej ja podtrzymywałam rozmowę z blond pięknością, bo Zayn siedział cicho i tylko co jakiś czas przytakiwał głową, kiedy Perrie od niego tego oczekiwała. Trzeba przyznać, że polubiłam ją i nie dziwiłam się, że Zayn się w niej zakochał i chcę za nią wyjść. Jednak moja złość i te emocje, które od samego początku spotkania mną targają nie pozwalają mi przejść obok takiej okazji na zemstę obojętnie.
~~*~~
Ze snu przebudził mnie dźwięk mojego właśnie dzwoniącego telefonu. Rozejrzałam się dookoła. BOSKO! Wyglądało na to, że po raz kolejny zasnęłam na kanapie podczas pracy. Wokół mnie było pełno jasnych kartek z drukami zaproszeń, rezerwacjami sali, terminarzami oraz nawet znalazłoby się parę próbek materiału sukni ślubnej oraz garnituru. Podniosłam się leniwie do pozycji siedzącej po czym chwyciłam za telefon i nawet nie patrząc na to, kto dzwoni kliknęłam na zieloną słuchawkę i pozwoliłam osobie po drugiej stronie mówić co się stało, że obudziła mnie w czasie mojej drzemki.
- Cześć Rose, z tej strony Perrie. Poznałyśmy się wczoraj na naszym pierwszym spotkaniu odnośnie ślubu oraz wesela- Słysząc te słowa poczułam nagle ogromny ucisk w brzuchu. Odsunęłam na moment telefon od swojego ucha i spojrzałam na wyświetlacz. Numer był mi nieznany, więc zapewne dzwoniła ze swojej prywatnej komórki.
- W czym mogę Ci pomóc? Stało się coś?!- Zapytałam po chwili, kiedy poczułam, że już moje zdenerwowanie ustaje.
- Nie, wszystko w porządku. Tak myślałam czy nie odwiedziłabyś nas dzisiaj. Polubiłam Cię i stwierdzam, że nie ma sensu umawiać się na kawę w kawiarni. Lepiej abyś przyszła do nas. Po naszym spotkaniu myślałam troszkę nad tym całym przyjęciem, jak chciałabym aby to wyglądało. W końcu zostało już tylko 6 miesięcy do ceremonii. I wpadłam na parę, moim zdaniem, ciekawych pomysłów. Chciałabym Ci je od razu pokazać, dlatego może przyjedziesz na Perkin's Rents w środkowym Londynie?! Numer domu 110, taki duży marmurowy. Na pewno trafisz- Troszkę przeraziłam się tego, że mam do nich wpaść. W końcu sama powiedziała do nas, a dla mnie te słowa są jednoznaczne z tym, że mieszkają razem czyli jest duża możliwość, że wpadnę na Zayn'a. Jednak, musiałam dowiedzieć się co planuję Perrie i jej troszkę pozmieniać plany.
- Dobrze wpadnę do was. Szybko się ogarnę i już jadę. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się mimo wszystko do słuchawki, chociaż i tak wiedziałam, że rozmówczyni nie jest w stanie go zobaczyć po czym rozłączyłam się i ruszyłam na górę do łazienki. Wzięłam kąpiel. Pozwoliła mi ona odreagować te wszystkie niepotrzebne stresy związane z powrotem Zayn'a do mojego życia. Gdy wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik wpadłam na genialny pomysł, aby wzbudzić zazdrość w chłopaku i pokazać mu co stracił. Szybko skomponowałam zestaw i ubrałam się w niego. Poprawiłam jeszcze raz włosy w lustrze przy samych drzwiach po czym chwyciłam za kluczyki od samochodu i udałam się w stronę adresu podanego mi przez dziewczynę. Najwidoczniej albo Zayn przeprowadził się do niej, albo sam Zayn zmienił miejsce zamieszkania. Mimo wszystko bałam się troszkę tej wizyty. Bałam się, że nie będą umieli powstrzymać się od czułych spojrzeń, słówek oraz pocałunków. Przy żadnej parzę mi to nie przeszkadzało. Najwidoczniej są w jakiś sposób wyjątkowi. Po niespełna 10 minutach drogi zaparkowałam przed ich domem. Dom był na prawdę ogromny. Ze spokojem pomieściłby jeszcze z 2 takie rodziny, i to do tego dzietne. Wysiadłam z samochodu i pokonując parę stopni weszłam na werandę, a zaraz po tym stanęłam przed drzwiami. Moje serce znacznie przyspieszyło swoje obroty, jakby chciało odfrunąć z mojego organizmu. Przełykając głośno ślinę zapukałam do drzwi. Po niespełna minucie otworzyła mi je roześmiana blondynka, którą miałam już możliwość poznać.
- Rose, już jesteś! Wchodź- Zdziwiłam się. Chciałam się z nią przywitać przez niedbałe machnięcie dłonią, jednak ona mi to uniemożliwiła bo po prostu mnie mocno przytuliła przy okazji całując mój polik. To było więcej niż dziwne, jednak to olałam i weszłam do środka z wymuszonym uśmiechem. Gdy przeszłam wąski korytarzyk do końca i dotarłam jak się domyśliłam do salonu po prostu zamarłam. Na kanapie siedzieli moi przyjaciele. Tak w zasadzie nasi przyjaciele, bo poznałam ich dzięki Zayn'owi. Mimo, że chodzili na inne studia to zawsze znajdowali czas dla siebie, a że ja byłam w związku z Zayn'em to czasem też im towarzyszyłam, w większości pijackich spotkaniach.
- Chłopcy przywitaliście się już? To jest moja i Zayn'a projektantka ślubu.- Usłyszałam melodyjny głos dziewczyny, która szybko mnie dogoniła i stała teraz po moim prawym boku. Wszyscy po tych słowach odwrócili głowy w moją stronę i tak jak ich twarze były bez emocji, tak teraz na każdej po kolei wymalował się radosny uśmiech oraz niedowierzanie
- Ro.. Ro.. Rose?! Co Ty tutaj robisz?- W końcu wyjąkał Niall, który właśnie kończył swoją kanapkę. Przesłałam im wszystkim szczery uśmiech i podeszłam do kanapy.
- Też Cię miło widzieć żarłoku. Stęskniłam się za Tobą, za wami wszystkimi. Chodźcie tu.- Powiedziałam otwierając szeroko ramiona. Chłopcy bardzo szybko to wykorzystali i zaczęli mnie ściskać. To był nie przemyślany pomysł ponieważ zaczęło brakować mi po chwili powietrza. Tak jak dobrze się naliczyłam było ich trzech. Słodki blondynek- Niall, najlepszy słuchacz oraz przyjaciel- Liam oraz słodki zielonooki- Harry. Brakowało Zayn'a oraz Louisa.
- To wy się znacie? Skąd?- Usłyszałam nagle słowa Perrie. Spojrzałam w jej stronę kiedy chłopcy dali mi w końcu możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Dobra jedna zguba się już odnalazła. Zayn stał wtulony w plecy blond piękności i mi się bacznie przyglądał. Już chciałam odpowiadać, kiedy nagle poczułam jak ktoś mnie chwyta za brzuch i ciągnie w dół. Był to Harry, któremu jeszcze było za mało przytulanek. Dlatego stwierdził, że weźmie mnie na kolana i jeszcze troszkę poprzytula się do mnie głową wtulając się w moje włosy.
- Już dobrze Hazza.- Powiedziałam w stronę Harolda, delikatnie gładząc go po kędzierzawej głowie. A następnie zwróciłam się do Perrie. - Tak znamy się wszyscy. Ze studiów.- Już chciałam powiedzieć jak się poznaliśmy, jednak w porę napotkałam lustrujący mnie od góry do dołu wzrok Zayn'a. - Ale to długa historia, zapewne Twój narzeczony, kiedyś z wielką chęcią Ci ją opowie.- Następnie rozejrzałam się jeszcze raz po wnętrzu pokoju, który swoją drogą był na prawdę bardzo ładny. Idę na to, że to właśnie Zayn urządzał to wnętrze. Stąd, że jest wiele elementów, które tylko on był tak odważny aby dodać do siebie. - A gdzie jest Louis?
- Tutaj słoneczko.- Usłyszałam zaraz ten cudownie aksamitny głos, za którym się już tak bardzo stęskniłam. Kierując się za dźwiękiem spojrzałam na schody, które właśnie przemierzał słodki Lou z dłońmi schowanymi w kieszenie i nie patrząc jak idzie przyglądał mi się. Na moją twarz wkradł się jeszcze szerszy uśmiech, o ile było to jeszcze możliwe i nie zwracając uwagi na to, że właśnie zostawiam Harry'ego bez osoby do przytulania podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. On objął moje biodra swoimi jak zawsze zimnymi dłońmi i zakręcił się parę razy wokół własnej osi.- Lou, Boże jak ja się za Tobą stęskniłam.- Powiedziałam najprawdziwszą prawdę po czym ucałowałam mocno jego polik. Nie znacie pewnie jeszcze tej historii. Ale nie ma sprawy zaraz bardzo szybko ją streszczę. Tak jak miłością od pierwszego wejrzenia była moja miłość oraz Zayn'a. Tak też taką była miłość Louisa w stosunku do mnie. Kiedy w końcu mieliśmy taką możliwość i Zayn zapoznał nas ze sobą, Louisa po prostu dorwał w końcu Amor. Wiele razy starał się nadaremnie mnie pocałować albo chociażby chwycić moją dłoń, a kiedy przytulałam się do niego, kiedy było mi źle to czuł się jak w niebie. Zawsze wtedy wychodziły mu takie słodkie rumieńce na policzkach, których nigdy przy mnie nie umiał kontrolować. To nie jest tak, że on się starał, a ja go odrzucałam za każdym razem. Ja też do niego czułam coś więcej, tylko nigdy nie umiałam sama przed sobą szczerze odpowiedzieć co to jest za uczucie. W końcu byłam wtedy z Zayn'em, który swoją drogą właśnie przytula swoją narzeczoną, było nam dobrze razem i bałam się zaryzykować, że jeśli skończę z nim to przy Louisie nie będzie mi tak dobrze. Ale, w końcu teraz Zayn ma swoją nową wybrankę, z którą chcę iść przez życie to przecież równie dobrze ja teraz mogę spróbować z Louisem. W końcu zawsze zapewniał mnie, że będzie na mnie czekać. Wystarczyło teraz oderwać się na moment od niego aby znów zauważyć te jego słodkie rumieńce, których obecność zawsze tłumaczył, że to z zimna, choć ja i tak znałam prawdę. Aby wiedzieć, że cały czas coś do mnie czuję i, że cały czas nie przestał czekać.
~~~*~~~
I oto kolejny rozdział! < 3 Dziękuję za tych parę komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Na pewno wezmę sobie je do serca ponieważ jest to mój pierwszy blog i cieszę się, że już wam się podobają moje opowiadania. Dopiero to wszystko rozwijam, więc śmieszne elementy oraz te smutne będą bardziej za jakiś czas, a na razie trzeba się ze wszystkimi zapoznać. Mam już parę planów co do ślubu Zayn'a oraz Perrie i obiecuję wam, że na pewno się pośmiejecie czytając rozdział, w którym się pojawi jednak do tego jeszcze dużo czasu. Jeśli macie do mnie jakieś zastrzeżenia abym coś poprawiła albo coś to proszę śmiało pisać. A obiecuje, że to uczynię. Również mam prośbę, abyście zostawili po sobie ślad jeśli to już czytacie. Wtedy dajecie mi w jakiś sposób motywację do pisania dalszych części. Rozdział pisany przy piosence < 3

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 1

- Och, Rose zazdroszczę Ci takiego życia!- Ile razy ja to już słyszałam?! Sto, tysiąc. A może i nawet milion. Większość tylko delikatnie się uśmiecham w stronę osoby, z którą akurat rozmawiam i sprawnie omijam ten temat. Mając te 20 lat na karku oraz sugerując się moim przebiegiem życia w poprzednich latach mogę śmiało powiedzieć, że moje życie nie jest idealne i na pewno nie wielka grupka osób by się ze mną zamieniła chociażby na tydzień, jeśli oczywiście byłaby taka możliwość. Można mi bez problemu nadać pseudonim "Zabiegana dziewczyna z misją". Już tłumaczę. Odkąd skończyłam studia i dostałam możliwość zostania projektantką ślubów ruszyłam od razu pełną parą do pracy i zatraciłam się w niej. Teraz nawet nie wiem czy mam w ciągu całego dnia chociażby minutę na odpoczynek. Moi znajomi już bardzo dobrze wiedzą, że na prawdę rzadko kiedy można spotkać mnie w domu. Większości przesiaduję w kawiarniach na spotkaniu z klientami, wybieram zaproszenia w drukarni albo próbuję chmary tortów pomagając wybrać idealny zestaw na ten cudowny dzień, który zapamiętają do końca życia. Brzmi.. cukrowo. Jednak patrząc z mojej perspektywy, to wcale tak nie jest. Mając mniej więcej 3 pary na raz i u każdej z niej po pół roku na przygotowanie wszystkiego, można dostać niezłej zadyszki. To chyba dlatego ludzie mi zazdroszczą, że daję radę ze wszystkim i większości nie robię pomyłek, a jeśli to prawie niezauważalne i uchodzą mi one na sucho. Gdyby się głębiej zastanowić, to tak. Na pewno dlatego mi zazdroszczą. W końcu dlaczego mieliby, np. zazdrościć mi mojego domu, albo nie daj Boże spraw uczuciowych. W tym ostatnim już od jakiegoś czasu panuję dużo szarości. Mówiąc od jakiegoś czasu mam na myśli od 2 lat. To nie tak, że przez te dwa lata z nikim się nie spotykałam. Miałam nawet dość sporo randek i udanych wieczorów, z osobą płci przeciwnej. Tylko co z tego, że miały one miejsce skoro moje serce i tak, i tak cały czas woła za jednym facetem. Zayn. Zayn.. i tak w kółko przez 24h. Może ta historia jest już wam znana, ale i tak jeszcze raz ją opowiem tak na wszelki wypadek, abyście dobrze zrozumieli kto tu kogo porobił.
Poznaliście już kiedyś swoją pierwszą miłość? Kogoś, na kogo wystarczyło tylko spojrzeć i już wiedzieliście "tak to ten/ta jedyna/y"?! Ja taką osobę poznałam. Miało to miejsce na pierwszym roku studiów. W sumie już na pierwszym wykładzie. Chłopak siedział o jeden rząd wyżej niż ja. Przez cały wykład czułam jak się na mnie patrzy. W końcu i ja się spojrzałam. Normalnie zapewne przesłałabym mu krzywe spojrzenie po czym znów się odwróciła w stronę wykładowcy. Jednak tym razem tak nie było. Kiedy się odwróciłam na mojej twarzy ukazał się szeroki uśmiech. Wpatrywaliśmy się w siebie nie widząc innego świata. Liczyliśmy się wtedy tylko my, chociaż tak na prawdę byliśmy sobie obcy. Dopiero chyba po dobrych 10 minutach z tej obsesji na swoim punkcie wyciągnął nas nauczyciel widzący to zdarzenie i zaczął zadawać nam multum pytań do tematu odnoszącego się do tego o czym własnie wspominał. Jednak my zamiast odpowiadać po prostu kiwaliśmy z niedowierzania głowami i śmialiśmy się do siebie nawzajem. Krótko po tym już byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mogliśmy na sobie polegać jak na nikim innym. W końcu i też przyszedł czas, że zakochaliśmy się w sobie, a zaraz po tym już byliśmy parą. Ludzie widząc jak idziemy szkolnym korytarzem, trzymając się mocno za dłonie wpatrywali się w nas i zazdrościli. Wtedy było czego zazdrościć. W końcu nie każdy dostaję taką szansę jak my i nie zakochuję się od pierwszego wejrzenia. Byliśmy parą całe 4 lata. No może nie całe 4 bo zabrakło nam dosłownie tygodnia, abyśmy mogli liczyć to jako pełne 4 lata. Przez te 4 lata byliśmy sobie oddani jak nigdy. Ja byłam cała jego, a on cały mój i tylko mój. Nawet mieliśmy ogromne plany na wspólną przyszłość. Ja miałam być projektantką ubrań oraz dodatków do nich, a on malarzem, albo nawet architektem wnętrz. Wtedy jeszcze nie mógł się zdecydować jakie malunki go bardziej cieszą. Mieliśmy pawie od razu po zakończeniu studiów zacząć projektować nasz wspólny dom z ogródkiem. W którym po zakończeniu prac budowlanych oraz urządzeniu wnętrza mieliśmy zamieszkać od razu po ślubie. Również mieliśmy w planach aby stworzyć nowe życie oraz mieć kudłatego czworonoga, który szczekałby z radości widząc przez okno jak wracamy z pracy. Życie idealne, co nie?! Szkoda tylko, że po prawie 4 latach to wszystko się rozprysło jak bańka mydlana albo inny cudowny sen, w którym śnisz o królewiczu na biały koniu oraz cudownym zamku, w którym w ostateczności zamieszkujecie. Przyszedł czas imprezy pożegnalnej wszystkich absolwentów. Cudowna sprawa. Zwłaszcza, że przyjaciele podszeptywali mi na uszko, że może stać się coś o czym marzyłam całe życie i na pewno będzie to dla mnie wielka niespodzianka. Pech chciał, że w dniu imprezy miałam mały problem z dojazdem i spóźniłam się dobre 2 godziny. Jednak gdy tylko zjawiłam się na miejscu poszłam w poszukiwanie mojego chłopaka. Chyba wtedy ostatni raz myślałam o nim jak o moim chłopaku. Odnalazłam go, to prawda. Jednak zamiast czekać na mnie z pierścionkiem zaręczynowym, którego po uzyskaniu mojej zgody miał mi wsunąć na palec, pieścił się z jakąś wytapetowaną rudą lalunią. To był chyba najgorszy dzień w moim życiu. W jednej chwili straciłam do niego zaufanie i poczułam się jakby był mi zupełnie obcy. Nie mogłam uwierzyć w to, że mógł zrobić mi coś takiego. Jednak nie dając mu drugiej szansy, bo tylko osoby słabe dają komuś drugą szansę, odeszłam z godnością. Ostatni tydzień studiów był najgorszy. Do tej pory pamiętam jak zawsze siedzieliśmy w ostatnim rzędzie na wykładach i śmialiśmy się, ze śmiesznych rysunków rysowanych przez cały czas przez nas na tyłach zeszytów. A w ostatnim tygodniu to on zajmował samotnie to miejsce, a ja aby nie zwracać uwagi na niego siedziałam sama w pierwszym rzędzie prawie przy samym wykładowcy i wyglądałam jak kujonica. Jednak nazwanie mnie w tamtym momencie kujonicą nie mogło odzwierciedlić tego co tak na prawdę czułam. Czułam jakby ktoś mi zabrał dopływ powietrza i jakbym przez ten cały czas się po prostu dusiła. Czułam się jakbym rozbijała się na setki małych kawałeczków z tęsknoty i żalu. Ale co tam, on sobie nic z tego nie robił i nawet nie był w stanie mnie przeprosić. Dopiero poczułam chwilową ulgę kiedy ostatecznie opuszczałam szkolne mury. Wtedy mogłam odetchnąć ze spokojem wiedząc, że nie będę musiała na niego spoglądać już nigdy w życiu.
Z moich rozmyślań oderwał mnie dźwięk sms'a. Spojrzałam ze szklistymi oczami w wyświetlacz telefonu:
"Mam dla Ciebie kolejną nową parę. Przyjdź o 13 do knajpy EdBar. Nie spóźnij się, proszę"
Widząc ostatnie zdanie wywróciłam teatralnie oczami. Co to miało niby znaczyć "Nie spóźnij się" przecież ja się prawie nigdy nie spóźniam. Wtedy mój wzrok przeszedł na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał 12:00, a ja cały czas byłam w dresie. FUCK! Czemu mnie takie coś zawsze spotyka. W mgnieniu oka wystartowałam z kanapy i poleciałam po schodach na górę aby się przebrać w to. Gdy już dokonałam tej czynności wybiegłam z domu chwytając tylko za kurtkę, która wisiała na wieszaku przy drzwiach po czym wsiadłam do swojego samochodu. Tak tutaj macie żywy dowód na to, że nazwanie mnie "Zabiegana dziewczyna z misją" idealnie tu pasuję. Miałam to szczęście, że nie było korków w centrum Londynu i dość sprawie udało mi się dotrzeć na miejsce. Gdy weszłam do kawiarni z tylko 5-cio minutowym spóźnieniem rozejrzałam się po wnętrzu lokalu. Widząc całującą się parę od razu mój instynkt mi podpowiadał, że to właśnie oni. Z ciepłym uśmiechem podeszłam do nich i przysiadłam się. Byłam zajęta ściąganiem kurtki oraz wyjmowaniem potrzebnych papierów do podpisania ze mną umowy aby na nich spoglądać, jednak mimo wszystko zaczęłam mówić to samo co każdej parze.
- Dzień dobry jest Rose Spans i przypisano właśnie mnie do zaprojektowania waszego ślubu oraz wesela. Nie ma obawy. Na pewno bardzo szybko się dogadamy i zaczniemy nadawać na tych samych falach, bo to jest najważniejsze abyśmy nie mieli podzielonego zdania odnośnie zaproszeń, tortów albo kolorów dodatków na sali weselnej. Obiecuję wam, że dam z siebie wszystko abyście zapamiętali ten dzień jako jeden z najlepszych w waszym życiu. Wyglądacie razem jakbyście byli dla siebie stworzeni od dnia waszych narodzin. - Mówiąc ostatnie zdanie przeniosłam na nich wzrok. Od razu moją uwagę przykuła słodko się do mnie uśmiechająca blondynka. Została obdarzona na prawdę cudownym wyglądem i nie dziwie się, że odnalazła wybranka swojego życia. Jednak kiedy spojrzałam na przyszłego pana młodego zamroziło mnie. Uśmiech z mojej twarzy momentalnie zszedł, a obraz na moment zamazał. Oznaczało to, że zaraz z moich oczu uronią się gorzkie łzy. Nie mogłam na to pozwolić, dlatego szybko spuściłam głowę w dół i odetchnęłam po woli.
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam pełen troski, damski głos. Licząc do pięciu znów podniosłam wzrok i spojrzałam na blondynkę, którą przed chwilką usłyszałam
- Tak oczywiście. Po prostu chyba łapie mnie jakaś alergia.- Skłamałam. Jednak mówiąc to nie spoglądałam już na nią tylko na tą ofiarę losu, która siedziała przede mną. O kim mowa? O Zayn'ie Malik'u, który 2 lata temu złamał mi serce na tysiące kawałeczków. Ale nie ma tego złego co by na gorsze nie wyszło. Teraz przyszedł czas zapłaty za swoje grzechy. -Oj, nie będziecie mieć rewelacyjnego ślubu, oj nie- pomyślałam nie spuszczając wzroku z chłopaka. Teraz to ja miałam wszystkie karty i to ja mogłam zagrać tak jak mi się żywnie podobało. Czas zacząć grę.. o wszystko, frajerze.
~~~*~~~
Oto pierwszy rozdział, który został dodany przeze mnie na tego bloga. Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że już niedługo będę mogła podzielić się z wami kolejnym rozdziałem. Od razu mówię, że rozdziały będą przeważnie dodawane mniej więcej raz na tydzień i większości w weekendy, jednak czasem kiedy najdzie mnie wena to mogę podzielić się w wami kolejnym opowiadaniem o wiele wcześniej. Im będziecie dodawać więcej komentarzy, polecać mój blog oraz będziecie mili będzie dodawała wcześniej rozdziały. Jeśli macie jakieś pytania bądź jakieś sugestie do tego jak mają potoczyć się dalej losy bohaterów to piszcie na e-maila bądź w komentarzach, na pewno odpowiem ;)

Prolog

2 lata. To na prawdę spory okres czasu. Jednak czy przez te 2 lata można wybaczyć osobie, która Cię tak ogromnie zraniła, dosłownie wszystko?! Może inni tak potrafią, ale ja z pewnością nie. Jestem z natury człowiekiem pamiętliwym i abym komuś zaufała po raz  kolejny po takim wyczynie, to trzeba nieźle się natrudzić.(..) Rozpoczęcie studiów artystycznych. Wtedy miałam wielkie zarysy na przyszłą projektantkę ubrań. Już pierwszego dnia poznałam idealnego faceta. Chociażby wtedy uważałam go za idealnego. Bardzo szybko się do siebie zbliżyliśmy i już po paru tygodniach mogliśmy nazywać się parą. Ludzie nam zazdrościli, w końcu kto nie zazdrości miłość od pierwszego wejrzenia?! Planowaliśmy wspólną przyszłość. Domek z ogródkiem na przedmieściach Londynu, dość szybkie stanięcie przy ślubnym kobiercu oraz powiększenie rodziny o przynajmniej jedno dziecko oraz jednego czworonoga z puchatym ogonem, który szczekałby z radości widząc jak wracamy z pracy. Zanosiło się na to wszystko do czasu, kiedy tydzień przed zakończeniem szkoły przyszedł czas na imprezę. Znajomi opowiadali mi, że mój chłopak szykuję dla mnie coś nadzwyczajnego i na pewno mi się to spodoba bo zawsze o tym marzyłam. Po mojej głowie tylko w tamtym czasie chodziły zaręczyny, więc byłam przekonana na 100 procent, że to własnie o nie się rozchodzi. W dniu imprezy miałam mały problem z dojazdem i pojawiłam się dobre 2 godziny po rozpoczęciu jej. Kiedy odnalazłam mojego najdroższego zaniemówiłam. To była prawda jeśli chodzi o niespodziankę, nie spodziewałam się tego totalnie. Szkoda tylko, że nie zauważyłam mojego chłopaka kiedy klękał, a w dłoni trzymał pierścionek, który po paru sekundach miałam włożyć na palec i już nigdy nie ściągać. On po prostu na moich oczach pieścił się z jakąś wytapetowaną, rudą lalunią. To był ostatni raz kiedy na niego spojrzałam. Tak jak początki szkoły były idealne, tak zakończenie nie było już takie kolorowe. Było całkowicie szare i nie miało najmniejszego sensu, tak jak w tamtym okresie moje życie. Jednak jak życie może mieć sens skoro przyłapiesz miłość swojego życia na zdradzie?! (..) Jednak to są zupełnie niepotrzebne wspomnienia, które cały czas nie dają mi żyć i nie pozwalają mi zapomnieć. Teraz projektuję coś czego nigdy nie zaznałam, a tak bardzo tego pragnęłam. Dzień Ślubu. To właśnie ten dzień ma być idealny i wspaniały w każdym detalu. Na swoim koncie mam już dobre 50 takich ceremonii, jednak żadna z nich nie jest moja. To, to właśnie najbardziej boli i rozdziera serce na pół. Jedak muszę z tym żyć i stawiać czoła nowym wyzwaniom. Nowa para zakochanych w sobie bez pamięci narzeczonych. Niby dla mnie nic takiego, w końcu to moja praca. Jednak zawsze podziwiam ich urok i wytrwałość w sobie. Tym razem było inaczej. Gdy spojrzałam na twarz przyszłego pana młodego, moje życie zmieniło się całkowicie. Była mi to tak dobrze znana twarz. Te usta, które całowałam miliony razy oraz oczy, w których zawsze odnajdywałam miłość i zrozumienie podczas całego pobytu na studiach. Już wiesz o kim mowa?! Zapomniałam wspomnieć, że chłopak ma na imię Zayn, tak właśnie mowa o tym Zayn'ie, który nosi nazwisko Malik i od razu po studiach osiągnął coś nadzwyczajnego zupełnie odmiennego niż jego wykształcenie. Został bożyszczem nastolatek oraz wielką gwiazdą show-biznesu razem z czwórką swoich kumpli. A u jego boku nieznana mi dziewczyna. Która została obdarzona na prawdę ślicznym wyglądem. Chyba nie muszę tłumaczyć jak się właśnie poczułam. Teraz te oczy pełne miłości i zrozumienia, w których zawsze odnalazłam odpowiedź na każde nękające mnie pytanie wpatrywały się w nią identycznie jak we mnie tych parę lat temu. Bolało, ogromnie bolało. Jednak czy to było teraz ważne, kiedy dostałam szanse rewanżu i w końcu mogę się zemścić?! W sumie zrobiło mi się troszkę szkoda tej dziewczyny, w końcu nie była niczemu winna. Jej ślub na pewno nie będzie idealny, ale przecież równie dobrze mogła związać się z kimś zupełnie innym, bez przeszłości związanej z moją osobą. Teraz przyszedł słodki czas zemsty na frajerze, który 2 lata temu złamał mi serce na miliony kawałeczków. Już nie mogę się doczekać. Czas zacząć grę o wszystko.