piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 1

- Och, Rose zazdroszczę Ci takiego życia!- Ile razy ja to już słyszałam?! Sto, tysiąc. A może i nawet milion. Większość tylko delikatnie się uśmiecham w stronę osoby, z którą akurat rozmawiam i sprawnie omijam ten temat. Mając te 20 lat na karku oraz sugerując się moim przebiegiem życia w poprzednich latach mogę śmiało powiedzieć, że moje życie nie jest idealne i na pewno nie wielka grupka osób by się ze mną zamieniła chociażby na tydzień, jeśli oczywiście byłaby taka możliwość. Można mi bez problemu nadać pseudonim "Zabiegana dziewczyna z misją". Już tłumaczę. Odkąd skończyłam studia i dostałam możliwość zostania projektantką ślubów ruszyłam od razu pełną parą do pracy i zatraciłam się w niej. Teraz nawet nie wiem czy mam w ciągu całego dnia chociażby minutę na odpoczynek. Moi znajomi już bardzo dobrze wiedzą, że na prawdę rzadko kiedy można spotkać mnie w domu. Większości przesiaduję w kawiarniach na spotkaniu z klientami, wybieram zaproszenia w drukarni albo próbuję chmary tortów pomagając wybrać idealny zestaw na ten cudowny dzień, który zapamiętają do końca życia. Brzmi.. cukrowo. Jednak patrząc z mojej perspektywy, to wcale tak nie jest. Mając mniej więcej 3 pary na raz i u każdej z niej po pół roku na przygotowanie wszystkiego, można dostać niezłej zadyszki. To chyba dlatego ludzie mi zazdroszczą, że daję radę ze wszystkim i większości nie robię pomyłek, a jeśli to prawie niezauważalne i uchodzą mi one na sucho. Gdyby się głębiej zastanowić, to tak. Na pewno dlatego mi zazdroszczą. W końcu dlaczego mieliby, np. zazdrościć mi mojego domu, albo nie daj Boże spraw uczuciowych. W tym ostatnim już od jakiegoś czasu panuję dużo szarości. Mówiąc od jakiegoś czasu mam na myśli od 2 lat. To nie tak, że przez te dwa lata z nikim się nie spotykałam. Miałam nawet dość sporo randek i udanych wieczorów, z osobą płci przeciwnej. Tylko co z tego, że miały one miejsce skoro moje serce i tak, i tak cały czas woła za jednym facetem. Zayn. Zayn.. i tak w kółko przez 24h. Może ta historia jest już wam znana, ale i tak jeszcze raz ją opowiem tak na wszelki wypadek, abyście dobrze zrozumieli kto tu kogo porobił.
Poznaliście już kiedyś swoją pierwszą miłość? Kogoś, na kogo wystarczyło tylko spojrzeć i już wiedzieliście "tak to ten/ta jedyna/y"?! Ja taką osobę poznałam. Miało to miejsce na pierwszym roku studiów. W sumie już na pierwszym wykładzie. Chłopak siedział o jeden rząd wyżej niż ja. Przez cały wykład czułam jak się na mnie patrzy. W końcu i ja się spojrzałam. Normalnie zapewne przesłałabym mu krzywe spojrzenie po czym znów się odwróciła w stronę wykładowcy. Jednak tym razem tak nie było. Kiedy się odwróciłam na mojej twarzy ukazał się szeroki uśmiech. Wpatrywaliśmy się w siebie nie widząc innego świata. Liczyliśmy się wtedy tylko my, chociaż tak na prawdę byliśmy sobie obcy. Dopiero chyba po dobrych 10 minutach z tej obsesji na swoim punkcie wyciągnął nas nauczyciel widzący to zdarzenie i zaczął zadawać nam multum pytań do tematu odnoszącego się do tego o czym własnie wspominał. Jednak my zamiast odpowiadać po prostu kiwaliśmy z niedowierzania głowami i śmialiśmy się do siebie nawzajem. Krótko po tym już byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mogliśmy na sobie polegać jak na nikim innym. W końcu i też przyszedł czas, że zakochaliśmy się w sobie, a zaraz po tym już byliśmy parą. Ludzie widząc jak idziemy szkolnym korytarzem, trzymając się mocno za dłonie wpatrywali się w nas i zazdrościli. Wtedy było czego zazdrościć. W końcu nie każdy dostaję taką szansę jak my i nie zakochuję się od pierwszego wejrzenia. Byliśmy parą całe 4 lata. No może nie całe 4 bo zabrakło nam dosłownie tygodnia, abyśmy mogli liczyć to jako pełne 4 lata. Przez te 4 lata byliśmy sobie oddani jak nigdy. Ja byłam cała jego, a on cały mój i tylko mój. Nawet mieliśmy ogromne plany na wspólną przyszłość. Ja miałam być projektantką ubrań oraz dodatków do nich, a on malarzem, albo nawet architektem wnętrz. Wtedy jeszcze nie mógł się zdecydować jakie malunki go bardziej cieszą. Mieliśmy pawie od razu po zakończeniu studiów zacząć projektować nasz wspólny dom z ogródkiem. W którym po zakończeniu prac budowlanych oraz urządzeniu wnętrza mieliśmy zamieszkać od razu po ślubie. Również mieliśmy w planach aby stworzyć nowe życie oraz mieć kudłatego czworonoga, który szczekałby z radości widząc przez okno jak wracamy z pracy. Życie idealne, co nie?! Szkoda tylko, że po prawie 4 latach to wszystko się rozprysło jak bańka mydlana albo inny cudowny sen, w którym śnisz o królewiczu na biały koniu oraz cudownym zamku, w którym w ostateczności zamieszkujecie. Przyszedł czas imprezy pożegnalnej wszystkich absolwentów. Cudowna sprawa. Zwłaszcza, że przyjaciele podszeptywali mi na uszko, że może stać się coś o czym marzyłam całe życie i na pewno będzie to dla mnie wielka niespodzianka. Pech chciał, że w dniu imprezy miałam mały problem z dojazdem i spóźniłam się dobre 2 godziny. Jednak gdy tylko zjawiłam się na miejscu poszłam w poszukiwanie mojego chłopaka. Chyba wtedy ostatni raz myślałam o nim jak o moim chłopaku. Odnalazłam go, to prawda. Jednak zamiast czekać na mnie z pierścionkiem zaręczynowym, którego po uzyskaniu mojej zgody miał mi wsunąć na palec, pieścił się z jakąś wytapetowaną rudą lalunią. To był chyba najgorszy dzień w moim życiu. W jednej chwili straciłam do niego zaufanie i poczułam się jakby był mi zupełnie obcy. Nie mogłam uwierzyć w to, że mógł zrobić mi coś takiego. Jednak nie dając mu drugiej szansy, bo tylko osoby słabe dają komuś drugą szansę, odeszłam z godnością. Ostatni tydzień studiów był najgorszy. Do tej pory pamiętam jak zawsze siedzieliśmy w ostatnim rzędzie na wykładach i śmialiśmy się, ze śmiesznych rysunków rysowanych przez cały czas przez nas na tyłach zeszytów. A w ostatnim tygodniu to on zajmował samotnie to miejsce, a ja aby nie zwracać uwagi na niego siedziałam sama w pierwszym rzędzie prawie przy samym wykładowcy i wyglądałam jak kujonica. Jednak nazwanie mnie w tamtym momencie kujonicą nie mogło odzwierciedlić tego co tak na prawdę czułam. Czułam jakby ktoś mi zabrał dopływ powietrza i jakbym przez ten cały czas się po prostu dusiła. Czułam się jakbym rozbijała się na setki małych kawałeczków z tęsknoty i żalu. Ale co tam, on sobie nic z tego nie robił i nawet nie był w stanie mnie przeprosić. Dopiero poczułam chwilową ulgę kiedy ostatecznie opuszczałam szkolne mury. Wtedy mogłam odetchnąć ze spokojem wiedząc, że nie będę musiała na niego spoglądać już nigdy w życiu.
Z moich rozmyślań oderwał mnie dźwięk sms'a. Spojrzałam ze szklistymi oczami w wyświetlacz telefonu:
"Mam dla Ciebie kolejną nową parę. Przyjdź o 13 do knajpy EdBar. Nie spóźnij się, proszę"
Widząc ostatnie zdanie wywróciłam teatralnie oczami. Co to miało niby znaczyć "Nie spóźnij się" przecież ja się prawie nigdy nie spóźniam. Wtedy mój wzrok przeszedł na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał 12:00, a ja cały czas byłam w dresie. FUCK! Czemu mnie takie coś zawsze spotyka. W mgnieniu oka wystartowałam z kanapy i poleciałam po schodach na górę aby się przebrać w to. Gdy już dokonałam tej czynności wybiegłam z domu chwytając tylko za kurtkę, która wisiała na wieszaku przy drzwiach po czym wsiadłam do swojego samochodu. Tak tutaj macie żywy dowód na to, że nazwanie mnie "Zabiegana dziewczyna z misją" idealnie tu pasuję. Miałam to szczęście, że nie było korków w centrum Londynu i dość sprawie udało mi się dotrzeć na miejsce. Gdy weszłam do kawiarni z tylko 5-cio minutowym spóźnieniem rozejrzałam się po wnętrzu lokalu. Widząc całującą się parę od razu mój instynkt mi podpowiadał, że to właśnie oni. Z ciepłym uśmiechem podeszłam do nich i przysiadłam się. Byłam zajęta ściąganiem kurtki oraz wyjmowaniem potrzebnych papierów do podpisania ze mną umowy aby na nich spoglądać, jednak mimo wszystko zaczęłam mówić to samo co każdej parze.
- Dzień dobry jest Rose Spans i przypisano właśnie mnie do zaprojektowania waszego ślubu oraz wesela. Nie ma obawy. Na pewno bardzo szybko się dogadamy i zaczniemy nadawać na tych samych falach, bo to jest najważniejsze abyśmy nie mieli podzielonego zdania odnośnie zaproszeń, tortów albo kolorów dodatków na sali weselnej. Obiecuję wam, że dam z siebie wszystko abyście zapamiętali ten dzień jako jeden z najlepszych w waszym życiu. Wyglądacie razem jakbyście byli dla siebie stworzeni od dnia waszych narodzin. - Mówiąc ostatnie zdanie przeniosłam na nich wzrok. Od razu moją uwagę przykuła słodko się do mnie uśmiechająca blondynka. Została obdarzona na prawdę cudownym wyglądem i nie dziwie się, że odnalazła wybranka swojego życia. Jednak kiedy spojrzałam na przyszłego pana młodego zamroziło mnie. Uśmiech z mojej twarzy momentalnie zszedł, a obraz na moment zamazał. Oznaczało to, że zaraz z moich oczu uronią się gorzkie łzy. Nie mogłam na to pozwolić, dlatego szybko spuściłam głowę w dół i odetchnęłam po woli.
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam pełen troski, damski głos. Licząc do pięciu znów podniosłam wzrok i spojrzałam na blondynkę, którą przed chwilką usłyszałam
- Tak oczywiście. Po prostu chyba łapie mnie jakaś alergia.- Skłamałam. Jednak mówiąc to nie spoglądałam już na nią tylko na tą ofiarę losu, która siedziała przede mną. O kim mowa? O Zayn'ie Malik'u, który 2 lata temu złamał mi serce na tysiące kawałeczków. Ale nie ma tego złego co by na gorsze nie wyszło. Teraz przyszedł czas zapłaty za swoje grzechy. -Oj, nie będziecie mieć rewelacyjnego ślubu, oj nie- pomyślałam nie spuszczając wzroku z chłopaka. Teraz to ja miałam wszystkie karty i to ja mogłam zagrać tak jak mi się żywnie podobało. Czas zacząć grę.. o wszystko, frajerze.
~~~*~~~
Oto pierwszy rozdział, który został dodany przeze mnie na tego bloga. Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że już niedługo będę mogła podzielić się z wami kolejnym rozdziałem. Od razu mówię, że rozdziały będą przeważnie dodawane mniej więcej raz na tydzień i większości w weekendy, jednak czasem kiedy najdzie mnie wena to mogę podzielić się w wami kolejnym opowiadaniem o wiele wcześniej. Im będziecie dodawać więcej komentarzy, polecać mój blog oraz będziecie mili będzie dodawała wcześniej rozdziały. Jeśli macie jakieś pytania bądź jakieś sugestie do tego jak mają potoczyć się dalej losy bohaterów to piszcie na e-maila bądź w komentarzach, na pewno odpowiem ;)

4 komentarze:

  1. dobrze, że byłaś na moim blogu i zostawiłaś komentarz :) Bo jak weszłam na bloga wiedziałam od razu , że mnie zaciekawi . Po przeczytaniu tego rozdziału jestem naprawdę pod wrażeniem . Dlatego możesz informować mnie o nowych rozdziałach. Pozdrawiam :) ( selectrightdirection.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. *,*
    Czekam na więcej, bo opowieść naprawdę świetna. Wydaję mi się, że oglądałam film o podobnej tematyce ( ale nie jestem pewna :D ).
    Zapraszam do mnie i prosiłabym, żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach, bo na pewno chętnie tu zagoszczę na dłużej . :)
    Sharon.
    iloveyyousmile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam przypadkiem i stwierdziłam a co mi tam wejdę. Teraz się cieszę, bo blog naprawdę mnie zainteresował. Będę tu wpadać :)

    Zapraszam do czytania i przypominania o swoich nowych notkach:
    fame-took-her-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń